Mara jeszcze raz przyjrzała
sie swojej pracy. Należało by jeszcze nanieść kilka poprawek, i
artykuł był gotowy do druku. Dziewczyna uśmiechneła się z
zadowoleniem. Jadnak opłacało się zawalić noc.
Była ósma, a do domu
wróciła około pierwszej. Próbowała spać, naprawde próbowała,
ale po jakiejś godznie wiercenia się z boku na bok zaniechała tego
pomysłu. To jeszcze bardziej ją męczyło. Postanowiła
przenajmniej zacząc pisać, a gdy się zmęczy sen sam do niej
przydzie. Jednak sie myliła: wcale nie przyszedł. Ale za to miala
gotowy artykuł.
Nagle usłyszała znajomy
dzwięk. Spojrzała na ekran swojego laptopa starając się
zidentyfikować źródło dzwięku. Ktoś chce sie z nią połączyć
na video czacie... znowu zapomniała wyłączyć opcję. "
zaloguj przy starcie ". Westchneła i otworzyła okienko.
Z perspektywy Mary
Wcale nie mam czasu ani
ochoty z nikim teraz rozmawiać. Może uda mi się go jakos spławic,
i ... o. Amber. Ona stanowiła wyjątek. Jeżeli chce porozmawiać o
tak wczesnej porze, można mieć pewność , że dzieje sie coś
złego. Jak najszybciej kliknełam 'akceptuj'.
- CO?! - ryknełam z
przerażeniem
- Emm.. - szeroki uśmiech
na twarzy blondynki zgasł – a co ma być?
Jak zwykle wyglądała
perfekcyjnie: długie do połowy pleców, blond pasma okalały
szczupłą twarz, w zwykle radosnych, niebieskich oczach, teraz
można było dostrzec nutkę zdziwienia.
- Amber! - oparłam łokieć
o biurko – czemu dzwonisz tak wcześnie? Myślałam że coś się
stało – powiedziałam karcącym tonem.
Najwyraźniej się jej to
nie spodobało, bo wydeła usta. Widoczniej spodziewała się innej
reakcji.
- Musiałam ci coś
powiedzieć. - przeczesała palcami włosy. - coś bardzo ważnego, i
robie to tylko z mojej dobrej woli. Równie dobrze nie musiałam się
zrywać o szóstej....O SZÓSTEJ... by ci o tym powiedzieć -
zrobiła minę.
W sumie racja. Musiała
jeszcze odprawic swój codzienny rutułał. Spojrzałam na nią
jeszcze raz: miała starannie wyczesane, proste jak struny włosy,
lekko podkreślone oczy i różane policzki. Miała na sobie jasno
różowy sweterek zakładany przez głowę.
- Jeżeli znowu masz zacząc
gadać o dzisiejszym popołudniu, to daruj sobie. Wcale nie chce iść.
- jęknełam.
Rozszeżyła źrenice.
- Musisz!
- Dlaczego? - jęknełam
znudzonym tonem.
- No bo jeżeli ja nie idę,
to ktoś musi! Chociaż ty. Jerome pomyśli że wystawiłysmy go do
wiatru, co właściwnie jest prawdą, ale..
- Jak to 'nie idziesz' ? -
czułam, że głos mi się załamał.
- No nie. Jestem..emmm.. -
przerwała, najwyraźniesz szukając dobrej wymówki- ... chora..
TAK! - na jej twarzy pojawił się triumfalny uśmiech – khe khe –
dodała.
Był to najbardziej
fałszywy kaszel jaki kiedykolwiek słyszałam. Nawet ja potrafilam
lepiej symulować.
- Naprawdę jesteś chora,
Amber? - spytałam mrurząc oczy. Wiedziałem że prędzej, czy
później wymięknie.
- Eche.
- To dziwne, jeszcze wczoraj
było w porządku.
- No wiem! Khe khe. Obawiam
się, że będziesz musiała iść sama.
- Sama nie idę! Zadzwoń do
niego, i to odwołaj.
- Nie! - wrzasneła. Widać
było, że próbuje coś wykombinować. - nie będe nigdzie dzwonić!
I ty też nie. Bo ja.. z– zgubiłam numer.Tak! Nie ma! Przepadło!
Adios! Sorki. Nie masz
wyjścia. Musisz iść! - westchneła teatralnie.
- Amber
– jeżeli coś kombinujesz, to przesiągam...
-
Nic nie kombinuje! To
przeznaczenie! - wyszeptała – No wiesz. Ty.. i on. Odnaleźliście
się po latach! Nie rozumiesz? To los wskazał wam siebie! O. Maj.
Gasz. Jakie to romantyczne! - pisneła przyciskając
dłonie do policzków.
- Ugh.
-Powinnaś
zacząć się przygotowywać – Millington zupełnie zapomiała o
swojej 'chorobie'. - do czwartej zostało jakieś siedem godzin! Jak
tak dalej pójdzie, to sie spóźnisz, i wywrzesz złe wrażenie. A
tego chyba nie chcemy, no niee?
No tak.
Mogłam się domyślić. Te jej ciągłe zabawy w swatkę, zaczynają
mnie już denerwować.
-
Przypomnij mi. Gdzie mamy się spotkać? – starałam sie nadać
głosowi znudzony ton, lecz widząc minę Amber, chyba niezabardzo mi
to wyszło.
- W tej
nowej kawiarni na Cambridge Road. Koło jeziora.
-
Jezioro. Super. -
powiedziałam sarkastycznie.
- Ehe –
uśmiechneła się – razem z Jenn wynajmiemy łódkę i będziemy
was szpiegować.
- CO? -
wrzasnełam – NIE, AMBER! NIE PRZYŁAŹCIE TAM!
- Paa!
Baw się dobrze.
- Nie...
* Klik *
Rozłączyła się. Ugh. Jak ona mnie czasem denerwuje! Właśnie
wrobiła mnie w randkę z moim byłym, na którą wcale nie mam
ochoty. Jeju, nie zdawałam sobie sprawy, że tak łatwo mnie w coś
zmanewrować. Ale teraz już chyba nie mam wyjścia. Musze iść.
Jejciuu!!!
OdpowiedzUsuńJejciu !!
OdpowiedzUsuńTo jest genialne... :))
Sorry, ale znowu mi odbija.
Czekan na kolejna twa genialna czesc .xd *.*
ale suuperraśne
OdpowiedzUsuńjuż dziś chcę kolejny!
pozdrawiam.
Prolog nowej historii :) Zapraszam:
OdpowiedzUsuńhttp://fabina-stories-by-wild.blogspot.com/2013/08/prolog-prosze-cie-nie-rob-tego-by.html
Dołączysz do obserwatorów?
Zapraszam na [9] odcinek, moje opowiadania pt. "Patrzysz na mnie tak, jakbyś prosiła o pocałunek..."
OdpowiedzUsuńhttp://fabinastoriesby-patrycja.blogspot.com/2013/08/stracone-marzenia-odcinek-9-patrzysz-na.html
Ja chcę następny rozdział!!!!!!! <3 SZYBKO, BO UMRĘ!!!!!!!!!! :) Anonimek (Klaudia)
OdpowiedzUsuń