poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 6.

* Dzień bankietu*



Z perspektywy Mary 
Już drugą noc z rzędu zawaliłam na przygotowaniach. Ale przynajmiej conieco się dowiedziałam.
Można było stwierdzić , że jestem przygotowana.
Niezgrabie zwlokłam się z łóźka i ruszyłam na parter z pustym kubkiem w dłoniach. Podczas tych dwóch dni pochłonełam olbrzymie ilości kawy, i szczerze mówiąc wciąż nie miałam dosyć.
Odstawiłam naczynie na blat. Spojrzałam na zegarek. Kwadrans do szóstej. Oficjalne otwarcie zaczynało się o 17. Miałam więc ponad 10 godzin. Spokojnie się wyrobię. Może nawet zdąże się jeszcze wyspać? Całkiem prawdopodobne, o ile Amber nie wparuje do mnie ze swoimi przygotowaniami. Chociaż.. z tego co wiem , miała nam odpuścić i skupiać się na sobie. W końcu " To przecież świetna okazja by zostać zauważoną przez media".
Jej projekty dotarły do mnie już wczoraj. Nawet zdążyłam już wybrać jedną z jej sukienek.
Tak , Amber się udało. Po ukończeniu Szkoły Mody w Nowym Yorku została projektantką. Jak narazie nie tak bardzo znaną jak by tego chciała , ale jednak.
Po krótkim namyśle zdecydowałam się jednak na krótką drzemkę. W końcu mam jeszcze dużo czasu. Postaniwiłam rozłożyć się na kanapie w salonie. Mimo tego, że było mi naprawdę wygodnie , za nic nie mogłam zasnąć. Po jakiś dwudziestu minutach wiercenia się z boku na bok zrezygnowałam ze snu ale postanowiłam jeszcze trochę poleniuchować.
Ogarneła mnie fala nagłych myśli. Może na codzień tego po mnie nie widać ale naprawdę lubię zatracać się w swoich myślach. Dzisiejszego dnia emocje dosłownie  mnie rozsadzały. Mnie- zawsze spokojną , rozsądną i gotową na wszystko Marę. Obok dotychczasowych obaw o podłożu hmm... towarzyskim dołączyły równeż te związane z dzisiejszym wieczorem. W końcu nigdy nie ma się pewności, nigdy nie można się przygotować na każdą sytuacje. Już na samym początku mogły pojawić się komplikację. No wiecie, nawet to , jak Amber zdoła się prześlizgnąc przez bramkarzy. Oczami wyobraźni dostrzegła Amber awantarującą się z ochroniarzami.
Nagle wybuchłam wielkim, niepochamowanych śmiechem.

<>

Do bankietu zostały niecałe 3 godziny. Chyba czas zacząć przygotowania. Udałam się do łazienki, gdzie wziełam prysznic i umyłam włosy. Wybrałam jeden z projektów Millington: Prostą kremową sukienkę sięgającą do wysokości kolan. Lubiłam pastelowe kolory.Włosy poprostu umyłam i zostawiłam rozpuszczone. Zrobiłam sobie lekki makijaż, wziełam torebkę, i byłam gotowa do wyjścia

<>

Z Amber umówiłyśmy się przed wejściem na salę, Jennifer na szczęście się wyłamała. Te dwie w duecie mogły mi narobić nielada kłopotów.
Oficjalne powitanie gości miało się odbyć w środku. Na szczęście ochrona była beznadziejna, nawet nie sprawdzili naszego zaproszenia. Po chwili weszłyśmy do środka. Wystrój sali był naprawdę oszałamiający. Wśród dekoracji dominowało złoto i czerwień. Na okiennicach były pozawieszane ozdobne firany, stoły uginały się od rozmaitości a sufit zdobił ogromny kryształowy żyrandol..
- Czuję się jak księżniczka! - zapiszczała Amber.- Takie miejsce jest godne moich standardów.
- Wow.- tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.

<>

Po jakiejś godzinie zdołałam ochłonąc. Zabawa nie zdążyła się dobrze rozkręcić.  Amber skakała od jednego gościa do drugiego. GOŚCIA , rodzaju męskiego oczywiście. Z tego co widzę udało jej się zawiązać kilka znajomości. Ja siedziełam i uważnie obserwowałam – w końcu od tego tu byłam.
Nagle poczyłam czyjąś ręke na moim ramieniu. Odwróciłam się. Przede mną stał nie kto inny jak Luke. Kolejny znajomy z Sarah Lawrence.
- Mara? Co ty tu robisz?- obdarzył mnie jednym ze 'swoich' uśmiechów.
- Powiedzmy, że przyszłam tu w sprawach biznesowych.- Odwzajemniłam gest. - A ty? Nigdy nie posądzłam Cię o takie klimaty.
Roześmiał się.
- Przyjechałem tu z ojcem. Pracuję dla naszego drogiego burmistrza. - skinoł głową w jego kierunku.- A tak na serio, co Ty tu robisz?
- Hudson mnie poprosiła.
- Proszę Cię, Tylko mi nie mów , że to Ty jesteś tą szczęściarą.
Uśmiechnełam się twierdząco.
- Moje gratulację.- Poklepał mnie po ramieniu.-Chociaż to trochę dziwnę, że wybrała Ciebie , a nie mnie. Nie sądzisz?
- Nie pochlebiaj sobie. - palnełam go w ramię z udawanym oburzeniem.
Nagle, stanełam jak wryta. Wydawało mi się , że w tłumie gości dostrzegłam... pana Clarka. Pana Johna Clarka. Ojca Jeroma. Tak, to napewno był on. Już miałam iść się przywitać gdy nagle coś sobie uświadomiłam. Coś katastroficznego.
Złapałam Luka za nadgarstek z zamiarem odciągnięcia go w jak najdalszy kąt sali. Jednak było już za późno.
- Jaffray ?




Hahaha.. macie swoj "wielki" powrót. ^^ Jestem wreeedna. :3

Pierwszy rozdział w narracji pierwszoosobowej. Jak wolicie? :)

Baaaaaaaaardzo Was przepraszam , ża to że blog ciągle jest taki ... brzydki. No ale ja muszę się w tym ogarnąc. xd Ja być człowiek wolno myślący , i ja musieć mieć czas. ;-;

No i wciąz nie ma zakładek , o których mówiłam, ale to też musicie mi wybaczyć. Poprostu nie mam na to czasu.

Chciałam zrobić mały szantarz i wycenić następny rozdział za 5 komentarzy. SUPRAJS! Pod poprzednim jest 5 ! O.o Dobry ogar nie jest zły. Naprawdę baardzo dziękuję. ♥ ♥ ♥

Nie wiem czy w tym tygodniu dodam jakiś rozdział. Muszę się wziąść za wygląd. :). Chociaż, może uda mi się jakiś wcisnąć. :)
Dziękuję Wam za ponad 500 wyświetleń. Jesteście niesamowici. <3




5 komentarzy:

  1. Genialny rozdział ;) Mam nadzieję, że szybko dodasz nowy. Muszę wiedzieć jak będzie wyglądało to spotkanie Mary z Jerome'm.
    Dziewczyno piszesz niesamowicie ♥
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Suuuuupeeeeeeeeeeeeeeeer !! *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi tam najbardziej pasuję jak piszesz w narracji pierwszoosobowej, ale jak ci tam lepiej ;).
    Aaa chce już te spotkanie Mary i Jeroma. Jestem go bardzo ciekawa.
    Znowu nie mam się do czego przyczepić. Wszystko ładnie i spójnie napisane ;).
    Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgaduję że spotkała Jerome'a. Nareszcie <3333333

    Jak dla mnie to lepiej pisz w pierwszej osobie, ale jak chcesz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Prolog, nowej historii. Zapraszam^^
    http://fabinastoriesby-patrycja.blogspot.com/2013/07/stracone-marzenia-prolog-przypadkowe.html

    OdpowiedzUsuń