piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 4.

  Mara spuściła wzrok.
-Skąd wiesz?- Jej głos był drżący i ochrypiały, co nie uszło uwadze Millington, która oznajmiła z nieskrywanym  zadowoleniem.
- Spotkałam go wczoraj na Brighstone Street. - uśmiechneła się na samo wspomnienie.- nie przypuszczałam , że mógłby sie aż tak bardzo zmienić.Przecież jeszcze nie tak dawno...
 - Haloo? Zdajecie sobie jeszcze sprawę z mojej obecności. - Jennifer z irytacją pomachała w ich kierunku ręką.- Kim jest w ogóle ten Jerome?  ktoś mógłby mnie z łaski swojej oświecić, bo ja coś chyba nie w temacie?
Amber zignorowała ją po całej linii. Tu chodziło przecież o Marę. Od chwili niespodziewanego spotkania z Clarkiem poprzysięgła sobie zrobić wszystko co w jej mocy by wreszcie pomóc Jaffray odzyskać szczęście w miłości , nawet za cene własnego.
- Maro?- Blondynka usiłowała złapać z przyjaciółką kontakt wzrokowy , lecz nie było to łatwę , gdyż ta usilnie wgapiała się w podłogę.
- Nie cieszysz się? - spróbowała ponowie.- Przecież to Jerome! Nasz Jerome... przecież Jara i w ogóle .To niemożliwe , że choć trochę Cie to nie..
- Amber , wystarczy! Odpuść! Nie będzie juz żadnej Jary.Nigdy.Umarła w chwili gdy wybrał tą...- Gwałtowie przerwała i spuściła powieki.-Zranił mnie, nie pamietasz?
Podziałało. W pokoju nastała głucha cisza . Wciaz nic nierozumiejąca Jennifer podnosiła wzrok to na jedną , to na drugą.
- Dziewczyny? Co jest? - Odezwała sie wkońcu.- O co chodzi?
- O nic. Przepraszam Cię Jennifer. Ciebie też Amber.Trochę mnie ... poniosło.- zwróciła się do Evans. - Kiedyś Ci wszystko opowiem. Obiecuje.-uśmiechneła się słabo.-Ale nie dziś.
- W porządku , jednak.. chciałabym wiedzieć jedno. Co za Dżara , do cholery?! - uniosła ręce w pytającym geście. Chyba prędzej Mara.- mrukneła w kierunku Millington.
-Jara! - Amber fukneła z obużeniem.- Idz do uchologa! A ponoć taka mądrościowa.
Mara i Jennifer spojrzały z rozbawieniem na blondynke.
- Nie każdy został obdarzony taką inteligencją. Wybacz mi Amber.
- Czy to był właśnie sarkazm? A więc uważacie , że jestem głupia, tak?! Dobra. Foch forever na 5 minut!- Millington obróciła się na pięcie, po czym zamaszystym krokiem ruszyła w kierunku schodów prowadzących na górne piętro budynku. Gdy tylko znikneła z zasiegu wzroku dziewczyny wybuchły gromkim śmiechem.
Mara cieszyła się Jennifer i Amber znalazły porozumienie. Bała się ich konfrontacji, bo Amber ... cóż , Amber była poprostu Amber , na szczęście Jenn była wystarczająco wyluzowana by nie wziąść jej za skończoną wariatkę.
Dokładnie 5 minut póżniej. Blondynka raczyła pojawić się na dole.
- Dobra wybaczam wam. Jestem nadwyraz dobrotliwa i uważam że nawet plebsom należy się druga szansa.
- Amber! - Mara nie kryła rozbawienia.- Wiesz co znaczy " plebs "? Zadziwiasz mnie!
-Mam dość tego sarkazmu!- zawyła.-Obie się doigrałyście!- wrzasneła mierząc je przenikliwym wzrokiem.- Wracam na górę!
Właśnie dlatego Jaffray tak bardzo ją kochała. Amber nigdy nie zrobiłaby z siebie takiej idiotki. To oczywiste , że zrobiła to wyłącznie dlatego by ją pocieszyć. Kochana.
Jednak to , co powiedziała jej jakieś poł godziny temu nie dawało jej spokoju. Wrócił. Ale po co?Nie sądziła , że zateskił za starymi przyjaciółmi , czy ... byłą dziewczyną. Jednak to nie to martwiło ją najbardziej. Skoro Amber sie na niego natkneła , to musi przebywać gdzieś niedaleko. A to oznacza , że konfronacja jest nieunikniona.

____________________________________

Łooj.. wreszcie koniec. ;3
Strzeżcie się ! Jerry jest blisko. O.o
Przepraszam , że tak długo czekaliscie, ale jedna z częstych w ostatnim czasie burz rozwaliła mi komputer , więc nie miałam jak napisać. :<  No ale mniejsza. ^^
Bardzo Wam dziękuję za wcześniejsze komentarze.  <3 Jesteście kochani. ^^

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 3.

-Jak zapewne wiesz co roku w Londynie jest organizowany jest bankiet z okazji urodzin naszego drogiego burmistrza-zaczeła dyrektorka-Postanowiłam , że nasza szkoła napisze sprawozdanie z tego wydarzenia. Musze wytypować jednego ze studentów , i .. wybrałam ciebie
-M-mnie?- Mara była wyrażnie zszokowana. Dlaczego właśnie ona? Zdawała sobię sprawę z poziomu swioch pisarskich umiejętności, ale nie czuła sie lepsza od chociażby takiej Jeniffer.
-Maro? Podejmiesz się wyzwania?
- Ja.. tak.
- Doskanale. - podała jej kremową kopertę , najprawdopodobniej zawierającą zaproszenie - tu znajdziesz wszystkie istotne dla siebie informacje.
Dziewczyna dokładnie przyjrzała się kopercie. Panna Mara Jaffray. Nikt nigdy tak się do niej niezwracał , no może poza Victorem  , ale podobało jej się , brzmiało dostojnie i dorośle.
-To wszystko , dziękuje . Jesteś wolna- profesor posłała jej szybki uśmiech , poczym spowrotem wetkneła nos w papiery.
Przed uczelnią czekała na nia Jennifer.
-I co ? Czego chc..
- Maro!
Blondynka nie zdążyła dokończyć pytania , gdyż wielka , piszcząca , blondwłosa kupa szczęścia rzuciła się jej przyjaciółce na szyję.
-IIIII! Tak się stęs.. a ty to kto?-Millington rzuciła jedno ze swioch podejrzliwych spojrzeń.
- To jet Jennifer.Moja koleżanka z uniwersytetu.  - Jaffray szybko wspomogła oniemiałą kolerzankę.
- Aaaa.. no spoko! Wszystki kumpelki Mary są moimi kumpelkami! Pozatym jesteś całkiem ładna , choć nie tak bardzo jak ja , oczywiscie.
 Evans posłała przyjaciółce spojrzenie mówiące " Możesz mi z łaski swojej wyjaśnic, co tu się dzieje?" Ta w odpowiedzi tylko wzruszyła bezradnie ramionami.
- Miałam do ciebie właśnie iść! Ale krejzolsko , że was tu spotkałam!
-Taa.. - szepneła Jennifer -krejzolsko.
Widząc , ze Amber już zaczyna kolejny monolog ,Mara szybko zaprosiła dziewczyny do mieszkania.
Podczas drogi stosunki Amber a Jennifer niespodziewanie uległy polepszeniu.Pierwszy szok po spotkaniu z Millington minoł , a Jenn zaczynała sie już do niej powoli przyzwyczajać.
- To czego w końcu chciała od ciebie Hudson?- Evans siliła się na obojętność , ale widać było , że ciekawość dosłownie zżera ją od środka.
Gdy Mara odpowiedziała im o swoim zadaniu , oczy Amber rozbłysły.
-IMPREZA? Aaaa.. idziemy z tobą. Nie ma durnych!
-Nie ma głupich , Amber.
- Nie zmieniaj temetu!
-Co? Przycież ja wcale nie..
- A właśnie że tak!
- Zresztą to nie żadna impreza , tylko bankiet!
- Ale chlopcy będą? Bo bez chłopców , to ja sie nie bawię.
Mara westchneła zrezygnowała.
-No raczej.
-IIIIIIII!
Jennifer z rozbawieniem przysłuchiwała sie tej wymianie zdań. Nie mogła wyjść ze zdumienia jak dwa , tak róże charaktery mogły znaleść nić porozumienia.
Obecnie Millington starała sie wytłumaczyć jak istotną rolę w życiu każdego człowieka odgrywa kredka do oczu. Zobiła to w taki sposób jakby Mara była conajmniej upośledzona.
-Amber nie  obchodzi mnie to! Ani  ta twoja kredka , ani ten twój błyszczyk , ani...
-Kłamiesz!- stwierdziła z przekonaniem blondynka.- No przycież kto może mieć dość błyszczyka? Mam rację Jenny?
- Jennifer..
- Noo , przecież mówie! Nie wiem dlaczego każdy... - nagle twarz Amber gwałtownie zmieniła sie nie do poznania. Z dzikim uśmiechem zwróciła sie do Mary.
- Przypomiałam sobie że miałam ci o czymś powiedzieeeć!- wypiszczała śpiewnie
- Kolejny "arcysuperfajowski" artukuł przeczytany na " Pudelku"?
Millington zignorowała drwiacy ton przyjaciółki.
- Mam newsa ! I to takiego , że normalnie padniesz.
Jaffray przewróciła oczami
- Zaskocz mnie.
Amber dziwnie zamachała rękami w powietrzu , poczym wyszeptała teatralnie:
- Jerome wrócił do miasta.

____________________________________

To chyba najdłuższy jaki dotąd napisałam  . ^^
Nie wiem kiedy będzie nastepny , jest jeszcze dużo zamieszania z wystawiamiem ocen , a moja śrenia jest poprostu straszna. xd
Druga sprawa. Wypadałoby się powoli brać za wygląd bloga, no wiec poszukuje kogoś kto mi zrobi nagłówek , szablon , czy jak to się zwie. xd Nie taka bardzo pilna sprawa , ale jakby ktoś miał zyczenie to proszę sie zgłosić w komentarzu. Może obczaje jak sie to cholersto ustawia. xd
+  Oczywiście baardzo Wam dziękuję za wszystkie komentarze pod wcześniejszym postem , dają mi bardzo dużą motywację.

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 2. Część 1 i 2 . ;3


Idąc powolnym krokiem po ulicach zatłoczonego Londynu , Mara dotarła wreszcie pod Sarah Lawrence University. Stąpając po marmurowych schodach , kurczowo sciskała teczkę z przygotowanym wcześniej materiałem.  
- Maro!
Jaffray odwróciła głowę . Dostrzegła biegnącą w jej strone rozpromienioną dziewczyne. Jeniffer również była studentką pierwszego roku, na tym samym wydziale. Mimo , że znały sie stosunkowo krótko już na początki znalazły wspólny kontakt.
  Blondynce wreszcie udało sie dobiec do przyjaciółki.
- Cześć - wydyszała , posyłając szatynce szeroki uśmiech. 
- Jenn! - Mara odwzajemniła gest. - Dobrze , że na ciebie trafiłam , nie wiem , czy sama dała bym radę.
 - Taa.. pierwszy raz zawsze najgorszy , nie? Mara potakneła z uśmiechem głową. Cóż , Amber była wprawdzie wspaniałą przyjaciółką , ale to z Jenniffer dzieliła pasje. Doskonale się rozumiały.
  Studentki stały właśnie przed dzwiami gabinetu profesor Hudson , dyrektorki ich uczelni , jak i również redaktor naczelnej LondON'u , jednego z lokalnych czasopism.
Profesor co miesiąc wybierała kilkoro z najzdolniejszych studentów , by opublikować ich prace w swoim magazynie. Było to wielkie wyróżnienie , gdyż o uznanie surowej pani dyrektor było niezwykle trudno. Mara i  Jeniffer po raz pierwszy znalazły sie w tej elitarnej grupie
- A więc? Gotowa?
Mara westchnęła 
- Raz się żyje.
Zapukała , poczym usłyszawszy " proszę" , pchneła nerwowo dzwi.
* * w tym momencie miałam zakończyć , ale w końcu obiecałam Wam dłuższe rozdziały , wiec dodaje część drugą . ;3 * *
Mara i Jeniffer wślizgnęły się do gabinetu profesor Hudson . Dyrektorka spojrzała na nie zza staromodnych okularów
 - Jaffray. Evans. - uśmiechnęła się zapraszająco .- Czekałam na was. Siadajcie. 
Dziewczyny bąknęły coś w stylu " Dzień dobry " , po czym posłusznie opadły na skórzane fotele.
Hudson spojrzała na nie wyczekująco. Jakieś 3 sekundy zajeło im zrozumienie spojrzenia dyrektorki. Natychmiast rzuciły sie do swoich toreb.
Kobieta czytając prace dziewcząt, co jakiś czas zerkała w ich stronę, uśmiechając sie pod nosem , widząc zdenerwowanie na ich twarzach. Gdy skończyła , wyprostowała sie , i z nieskrywaną wyższością splotła ręce.
-Pierwszoroczne? 
Przyjaciółki ostrożnie skineły głowami , zbyt speszone , by cokolwiek powiedzieć.
- Żadko zdarza się , że wyróżniam w ten sposób nowych uczniów . Zaryzykowałam , i ... nie zawiodłyście mnie. Swoje prace będziecie mogły podziwiać w najbliższym wydaniu LondON'u
Jennifer i Mara spodziewały się raczej całkowicie odmiennej reakcji . Spojrzały na siebie zdumione , lecz chwile potem posłały pani profesor wdzięczny uśmiech. 
 Marze zależało na tym , by jak najpóżniej opuścić gabinet. Pani Hudson zawsze ją peszyła , i wywoływała jakieś dziwne uczucie. ' Miała dziwną aure ' , powiedziałaby Amber. Wraz z Jeniffer zmierzała już w stronę wyjścia.
-Maro?
Dziewczyna drgneła. 
-Chciałabym jeszcze zamienic z tobą słowo. Usiądz , proszę .
- Z-ze mną? Oczywiście.
Jennifer prubując podnieść ja na duchu , uśmiechneła się pocieszjąco, poczym pożegnawszy się, opuściła gabinet. Zostawiając Marę oko w oko z panią Hudson. Samą.

 
    
           Jenniffer Evans
--------------------------------------------------
Aaaa.. dziękuję , dziękuję , dziekuję ! ♥
Pod ostatnim postem były aż 3 komentarze! No normalnie Was kocham! ;3
W życiu nie spodziewałam się aż tylu przy pierwszym rozdziale , i to od tak ulalentowanych bloggerek..
Jaram sięęę! ^^ ♥
Niedługo dodam całą podstronę z bohaterami , jednak teraz nie mam do tego głowy. :)
Rozdział miałam dodać już wczoraj, ale moja rąbnęta siostra muliła mi internet , i niechciało sie opulikować . :P

sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 1.

Mara usiadła przy stole z kubkiem świerzo zaparzonej kawy.
Mimo , że miała dzis mało do zrobienia , wstała wcześnie. Nie lubiła odkładać spraw na ostatnią chwilę. Właściwie , czekała ją tylko wizyta na uczelni. Jaffray studiowała na Sarah Lawrecne na profilu dziennikarskim , z czego była bardzo dumna , cieszyła się że może spełniać marzenie , które realizowała już w szkole śreniej .
 Potem wyczekiwana wizyta Amber Millington. Dziwczyna  mimowolnie uśmiechneła się na myśl o blondynce. Mimo że miała swoje dziwactwa , okazała się naprawdę oddaną przyjaciółką.
Z pozostałymi mieszkańcami domu Anubisa prawie nie utrzymywała kontaktu. Nie lubiła wracać do czasów liceum.
Niechętnie wstała od stołu , wyjeła z szafy beżowy płaszcz , zarzuciła go sobie na ramiona , poczym przeczesawszy dłonią kruczoczarne włoszy , ruszyła w strone wyjscia.



Ej noo.. znowu jakiś taki krótki.  xd Nastepne są już dłuższe.
Lojanie upszedzam , ze narazie rozdziały będą dosyć nudne , takie wprowadzające. ^^ Napisałam juz kilka , ale wydają mi sie aż za nudne , a akcja zbyt powolna , więc postaram sie je trochę pozmieniać. ^^
+ Dziekuje Sapphire. :D Uwielbiam Twoje blogi , dlatego jest mi bardzo miło , że komentujesz. ;3
 

   cнoseη tωo

piątek, 14 czerwca 2013

Prolog.

W deszczowym Londynie poraz pierwszy od wielu dni nastało słońce. Leniwie wdzierało się w każdy możliwy zakamarek. Trafiło również do pokoju pewnej angielskiej studentki. Dziewczyna niepewnie rozchyliła powieki . Czując ciepłe promienie słońca na karmelowych policzkach leniwie wcisneła twarz w poduszkę. Usłyszawszy dzwięk budzika wydała zrezygnowane westchnięcie.
Londyn budził się do życia , a wraz z nim Mara Jaffray.



Noo , takie pierwsze coś. Miało wyjść dłuższe. xd
Jutro dodam pierwszy oficjalny rozdział , z racji tego , że dzisiaj tylko prolog. :)

czwartek, 13 czerwca 2013

Pierwszy post. ;3

Hej! :3
No więc tak. To mój pierwszy blog. ( i strasznie się tym jaram. ^^ )
Jak wskazuje nazwa ,będę tu zamieszczała opowiadania o Marze Jaffray.
Akcja historii rozgrywa się 2 lata po skończeniu liceum.
Pierwsze opowiadanie ( właściwie prolog)  POWINNO pojawić się jutro.

Narazie blog jest troche niedopracowany , i powiedzmy sobie szczerze : brzydki. xd
Tagże ten. xd Jak już się w tym wszystkim trochę ogarne , napewno nad nim popracuję. ;)

Byłoby miło gdybyście dali po sobie  jakikolwiek znak życia. Jak już mówiłam , ten blog jest moim pierwszym, (Jak dotąd poprostu muciłam z anonima. ^^ ) więc dostane OGROMNIEJ podjary jak ktoś napisze jakikolwiek komentarz . xd
Idę dalej ogarniać się w bloggerze. xd
   cнoseη tωo